Tak i owszem. Po leniwej, słonecznej niedzieli ogłaszam ostry start z kopyta w kolejny tydzień. Zaczyna się rok akademicki, co widać po postawnych, gustownie ubranych studentach plączących się gdzieś po większych miastach, no i może osobach próbujących takowych udawać. Tuż obok swoim niebiańskim urokiem i delikatnością w to poniedziałkowe popołudnie, pociesza mnie moja ukochana i nieśmiertelna (mimo towarzyszącej mi od lat sklerozy w związku z podlewaniem kwiatków) orchidea. Póki za oknem nie ma jeszcze kałuż i autobusy nie powodują, że w całym swym majestacie lądują na mnie, wieczorem warto skorzystać z pełni księżyca i pobiegać po wałach.
Czemu zasłaniasz swoje zacne oblicze? Ono sprawia, że z radości kwiczę! Żółć i czerń? Jak pszczółka malutka, która dzięki miodkowi na pyszczku jest taka słodziutka... Ach, co za spojrzenie, ach, co za powab, ach, zbędne są tutaj jakiekolwiek słowa... Myśli gorące rozpalają mnie w środku, a tęsknota wciąż woła - kiedy się zobaczymy, KOTKU? ;*
Czemu zasłaniasz swoje zacne oblicze?
OdpowiedzUsuńOno sprawia, że z radości kwiczę!
Żółć i czerń? Jak pszczółka malutka,
która dzięki miodkowi na pyszczku jest taka słodziutka...
Ach, co za spojrzenie, ach, co za powab,
ach, zbędne są tutaj jakiekolwiek słowa...
Myśli gorące rozpalają mnie w środku,
a tęsknota wciąż woła - kiedy się zobaczymy, KOTKU? ;*