czwartek, 11 października 2012

Make me happy!

Każdy człek ma po żyć. Nie ma wyjątków, nie ma na świecie przypadkowych marginesów społecznych. Każdy wybiera sobie sam w jaki sposób chce przeżyć życie. Każdy z nas ma po co i da kogo wstawać, kłaść się wieczorem, a twierdzenie pojedynczych jednostek ludzkich, że jest inaczej jest bliższe niedorzeczności niż realiom. Ja na przykład kładę się wieczorem, by rano wstać i nacieszyć podniebienie smakiem kawy. Ale to oczywiście nie wszystko. 
Jest wiele definicji i przepisów na szczęście, tak wiele jak uśmiechów na całym globie.
Ja mam ogromne złoża kofeiny w szafce kuchennej i...swoją bratnią duszę obok. Poświęcając komuś swój czas i uwagę sami nigdy nie zostaniemy pominięci, gdy przyjdzie nam stać w kolejce po szczęście. Ba, może okazać się, że ono samo zapuka do naszych drzwi jakże pesymistycznego i oplecionego rutyną życia. 
Warto wiedzieć, że nie żyjemy sami sobie, a gdy ofiarujemy drugiemu człowiekowi coś od siebie, dostaniemy o wiele więcej, niż gdybyśmy troszczyli się od A do Z o swój mięsisty, śmiertelny tyłek.
Jak to pożądane przez wszystkich szczęście wygląda? No to spójrzmy.
















































                                             w moim świecie wygląda to tak:  





poniedziałek, 1 października 2012

Autumn of Nations


Tak i owszem. Po leniwej, słonecznej niedzieli ogłaszam ostry start z kopyta w kolejny tydzień. Zaczyna się  rok akademicki, co widać po postawnych, gustownie ubranych studentach plączących się gdzieś po większych miastach, no i może osobach próbujących takowych udawać. Tuż obok swoim niebiańskim urokiem i delikatnością w to poniedziałkowe popołudnie, pociesza mnie moja ukochana i nieśmiertelna (mimo towarzyszącej mi od lat sklerozy w związku z podlewaniem kwiatków) orchidea. Póki za oknem nie ma jeszcze kałuż i autobusy nie powodują, że w całym swym majestacie lądują na mnie, wieczorem warto skorzystać z pełni księżyca i pobiegać po wałach.