piątek, 27 lipca 2012

Happy SURFER need coffee and the Magic Mike at the side!


Nie wiem jak bardzo dzień urodzin może być pokręcony, ale wiem, że stres i nerwy mogą postawić na nogi szybciej niż zgrzewka redbull'a. Bez wsparcia moich osobistych aniołów, zapewne nie byłoby mowy o świętowaniu. Teraz do szczęścia potrzeba mi tylko podpisanego zaświadczenia, że jako przyszła chrzestna jestem w stanie łaski uświęcającej no i jakichś trzewików do sukienki...





środa, 25 lipca 2012

Unconcern

Nie powiem, że film o striptizerach był mi potrzebny do życia, ale nie żałuję że poszłam i poświeciłam dwie godziny na wpatrywanie się w wyświetlany na ekranie w regularnych odstępach czasowych męski tyłek opięty różowymi stringami. Dobra, może i przez jakiś czas po obejrzeniu wszędzie widziałam facetów odzianych w skórzane majtasy, chwała Ojcu - nie na długo. 






niedziela, 22 lipca 2012

Coffee pleasure for the spirit

Trzeba przyznać, że zazwyczaj trzeba się poświęcić lub z czegoś zrezygnować, żeby komuś wyryć zachwyt na twarzy. Ale w sumie o to dzisiaj chodzi, żeby zadowalać innych.
Bo dla ducha najlepsza jest radość przyjaciela. Wtedy nawet ogromne poświęcenie smakuje jak...dobitna latte z puszystą pianką. Niedzielny wieczór czas zacząć. 



środa, 18 lipca 2012

        Kolejny dowód na to, że jedzenie jest najbardziej fotogeniczne. Dożyłam kolejnego niesamowitego dnia w swoim życiu i to nie dlatego, że się najadłam tortillą. Albo nie tylko dlatego.
Nigdy nie sądziłam, że wszystkie piękne słowa po tylu miesiącach przecinające powietrze, nareszcie zaczną wplatać się też w czyny. Czasem może nie czułam, że mają one jakiś prawdziwy sens, ale jednak. Może słowo UDOWODNIĆ brzmi prostacko, ale wspaniale się poczułam, kiedy najwspanialsza osoba na świecie udowodniła mi, że to co mówi, jest szczerą prawdą, a nie tylko pustym wplatającym się w echo, szeptem. 











Welcome to Dębowiec 2012

Właśnie to! Czekałam na to cały rok. Nie powiem, że nie było przyjemnie. Organizacja, zespoły muzyczne i ludzie w Dębowcu nigdy nie nawalają. Wszystkie problemy, niepewności i smutki doszczętnie potargały się gdzieś między czuwaniami, konferencjami i modlitwą. Teraz moim jedynym dylematem są tytuły piosenek, jakie spodobały mi się na Dębowcu. 
Kocham moich przyjaciół.




















niedziela, 8 lipca 2012

Positivity of the American


W ciągu roku szkolnego trudno zwlec mi się z łóżka o 7, nawet jeśli położę się przed 22. Ostatnio chodzę spać niewiele przed 3 w nocy, a wstaję po 6, bo zwyczajnie nie mogę już wyleżeć. Albo może mam syndrom staruszka, który nie może dospać i podnosi się z łóżka skoro świt...Kocham ten gorący lipiec! Kocham to słońce! Kocham mrożoną kawę!






czwartek, 5 lipca 2012

when i'm not sleeping...i'm blogging!


Tak więc siedzę przed komputerem z wielkim kuflem EURO 2O12 obok, napełnionym kakaem i jakąś proteinową odżywką, która rzekomo ma smakować jak czekolada. Cóż...
Nie jestem znawcą lustrzanek, a mija 5 dzień i kolejna godzina wycięta ze środka gwieździstej, lipcowej nocy, w której przeglądam wszystkie recenzje i opisy standardowych amatorskich cyfrówek NIKON i CANON jakie tylko wyświetlają się po wklepaniu w wyszukiwarce siedzą mi w głowie. Nigdy w życiu, w żadnej sytuacji nie czułam się taka zagubiona jak teraz, po wyświetleniu całej listy sugerowanych aparatów. Żmudności świata ...5100d, 600d, d90. Oddałabym symboliczny kufel do piwa z kakaem za obeznanego pana z Media Expert na krześle obok, służącego dobrą poradą i z promiennym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Szósty dzień wakacji zamierzam przeznaczyć na buszowanie po galerii tarnowskiej razem z Kurzawą. Zostały 3 dni do Dębowca, trzeba to uczcić. :)